Naukowcy wiedzieli, że pod arktycznym lodem spoczywają spore ilości metanu, które mogą być uwalniane wraz z postępującym ociepleniem klimatu. Jednak ostatnie odkrycie dowodzi, że metanu jest znacznie więcej niż wcześniej sądzono. Jakie mogą być tego skutki?
W arktycznym lodzie uwięzione są gigantyczne ilości metanu, gazu uważanego za cieplarniany, czyli powodujący ocieplanie się klimatu.
Metan jest 20 razy bardziej szkodliwy niż dwutlenek węgla. Naukowcy liczyli się z tym, że wraz z podnoszeniem się średniej temperatury na dalekiej północy i topnieniem wiecznego lodu, metan będzie systematycznie uwalniany do atmosfery.
Jednak ostatnie odkrycie ich zaszokowało, bowiem okazało się, że metanu jest znacznie więcej niż wcześniej sądzono.
Badacze z Rosyjskiej Akademii Nauk dokładnie studiując obszar rozciągający się od wschodniej Syberii po głębię Arktyki, odkryli około 100 pióropuszy pęcherzyków metanu pod powierzchnią lodu pokrywającego Ocean Arktyczny.
Większość z nich miała średnicę około tysiąca metrów, a niektóre nawet kilku kilometrów. Jeśli już na niewielkim obszarze, przeszło 10 razy mniejszym od powierzchni Polski, odkryto tak duże pokłady metanu, to oznaczać może, że w skali całej Arktyki jakich pióropuszy o średnicy tysięcy metrów mogą być całe tysiące.
Jeśli zostaną one uwolnione do atmosfery, to możemy mieć do czynienia z gwałtownym przyspieszeniem postępowania zmian klimatycznych. Badania przeprowadzono w 115 punktach stacjonarnych.
Tam, gdzie miała miejsce emisja metanu, jej stężenie przekraczało normę ponad 100 razy. Rosyjscy naukowcy nazwali to fantastycznym i jednocześnie przerażającym zjawiskiem.