Na Bali, w wyniku silnych pływów, zginęły dwie osoby. Turyści zostali wciągnięci do wody przez fale, podczas tzw. królewskiego przypływu. Ekspert podkreśla, że nie należy mylić tego zjawiska z falami tsunami.
Dwoje turystów z Hongkongu i Singapuru zginęło 9 czerwca po tym, jak ogromne fale wciągnęły ich do oceanu. Do zdarzenia doszło na popularnej wśród surferów plaży Padang Galak Beach, znajdującej się w miejscowości Sanur, na południu wyspy. Wysokie fale zniszczyły także lokalną restaurację.
„King Tides”
Na indonezyjskiej wyspie Bali, położonej w archipelagu Małych Wysp Sundajskich, występuje obecnie wyjątkowo silny przypływ, określany mianem „King Tides”. Powoduje on duże fale i wyjątkowo wysoki poziom wody w oceanie.
Robert Brander, ekspert ds. procesów przybrzeżnych z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii w Sydney, zaznacza, by fal pływowych nie mylić z falami tsunami.
– Niebezpieczne fale, które pojawiły się ostatnio na Bali, nie były efektem fali tsunami, ale kombinacją trwałych wysokich fal, generowanych przez silny cyklon umiarkowanych szerokości geograficznych, zlokalizowany na oceanie na południe od Australii Zachodniej – mówi Brander.
Pływy a fale tsunami
„Wszystko wróci do normy”
Jak tłumaczy ekspert, podczas królewskiego przypływu fale są bardzo wysokie i silne.
– Te ogromne fale wystąpiły akurat w czasie królewskiego przypływu, czyli największych pływów w roku. Oznacza to, że w okolicach przypływu wzbierająca woda prowadzi do gwałtownego wzrostu fal, które docierają na plażę o wiele dalej niż zazwyczaj. Cofająca się fala jest także bardzo silna. To niebezpieczne warunki, ale nie są to fale wyjątkowe, ani tsunami. Wszystko wróci do normy, gdy zakończy się królewski przypływ, a poziom wody opadnie – dodaje.