Piloci lotu United zostali krótko po starcie zmuszeni do powrotu na lotnisko w Denver po tym, gdy awarii uległ jeden z silników maszyny. Najpierw nastąpił wybuch, po nim elementy samolotu zaczęły spadać na domy i podwórka na przedmieściach miasta Broomfield. Na pokładzie było 241 osób.
W lecącym w sobotę 20 lutego z Denver do Honolulu największym na świecie dwusilnikowym samolocie pasażerskim Boeing 777 doszło do awarii prawego silnika. Na pokładzie było 231 pasażerów i 10 członków załogi. Linie United, do których należał boeing, przekazały, że do awarii doszło niedługo po starcie, a maszyna zawróciła na lotnisko w Denver i zdołała bezpiecznie wylądować. Żaden z pasażerów nie ucierpiał.
„Nastąpił wielki huk. Dźwięk, którego nie chcesz słyszeć w samolocie”
Przedstawiciele United przekazali, że podczas lotu nie zrzucono paliwa, co zazwyczaj dzieje się przy podobnych awariach w innych samolotach pasażerskich. Jest to często konieczne przy awaryjnym lądowaniu zaraz po starcie, ponieważ samolot może być zbyt ciężki, aby bezpiecznie lądować.
Wydarzenie opisała stacji CNN jeden z pasażerów, Travis Loock. – Nastąpił wielki huk. Dźwięk, którego nie chcesz słyszeć w samolocie – powiedział. – Natychmiast zasłoniłem zasłonę. Byłem bardzo przerażony, widząc, że brakuje części silnika po mojej stronie – dodał.
„Wiedziałam, że coś nie gra, że coś jest nie tak”
Obecna na pokładzie Brenda Dohn przekazała, że start wyglądał jak „podczas normalnego lotu”. – Zaczęło się w porządku, aż nagle poczuliśmy duże uderzenie. Można było to też usłyszeć, wszystko zaczęło się trząść. Siedziałyśmy tuż przy skrzydle, dlatego kiedy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam dym i już wiedziałam. Wiedziałam, że coś nie gra, że coś jest nie tak. Moja córka siedziała przy oknie i się bała, ja starałam się na to nie patrzeć. Złapałyśmy się za ręce i zaczęłyśmy się modlić – relacjonowała kobieta.
Brett Guy, inny z pasażerów, opisał, że najpierw zobaczył ogień, później pojawił się dym. – Chwilę później wybuchł pożar. My byliśmy w środku tego, obserwując wszystko z okna. Trudno było tego nie zobaczyć – mówił. – Wszystko się na szczęście udało. Większość z nas jedzie teraz na Hawaje i mam nadzieję, że będzie dla nas to spokojny czas – przyznał.
Awarię odczuli także ludzie na ziemi. Metalowe elementy maszyny spadły na kilka prywatnych posesji i boisko na przedmieściach Broomfield w stanie Kolorado, niecałe 50 kilometrów od lotniska w Denver. Lokalna policja poinformowała, że nie ma doniesień o poszkodowanych. Funkcjonariusze wcześniej otrzymywali telefony od mieszkańców z sygnałami o wybuchu na niebie.
– Widzieliśmy, jak samolot leci, usłyszeliśmy wielką eksplozję. Spojrzeliśmy w górę, na niebie był czarny dym. Zaczęły spadać elementy, które wyglądały, jakby się unosiły i nie były zbyt ciężkie. Teraz, patrząc na to, widzę, że to gigantyczne metalowe części – opisał jeden z mieszkańców Broomfield, Kieran Cain.
Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu. Organizacja poleciła mieszkańcom, aby nie ruszali szczątków samolotu, a po ich odkryciu kontaktowali się z lokalnymi organami ścigania.
W 2018 roku doszło do podobnej awarii, tego samego modelu samolotu, także należącego do linii United. Lot odbywał się wtedy z San Francisco do Honolulu. Wówczas prawy silnik utracił część pokrywy.