W nadchodzącym roku czeka nas spektakularne zjawisko astronomiczne. Kometa ISON, która pod koniec listopada przeleci niedaleko Ziemi, może okazać się najjaśniejszym takim zjawiskiem od kilkudziesięciu lat, dorównującym blaskiem Księżycowi w pełni. Potem przeleci w pobliżu Słońca. Nie wiadomo, czy przetrwa bliskie spotkanie z naszą gwiazdą.
Kometa Hale-Boppa była jasna, widzialna na niebie przez półtora roku i miała charakterystyczny warkocz
Kometa C/2012 S1 (ISON) prawdopodobnie będzie najbardziej efektownym zjawiskiem tego rodzaju obserwowanym na Ziemi od kilkudziesięciu lat. Może dostarczyć emocji nawet większych niż te, które towarzyszyły przelotom komety Hale-Boppa w 1997 r. i komety McNaught w 2006 r.
To będzie wspaniałe widowisko
28 listopada 2013 roku zbliży się do Słońca, przechodząc przez peryhelium w odległości zaledwie 0.01245 jednostki astronomicznej. Jej przelot w listopadzie i grudniu zapewni wspaniałe widowisko na niebie nad północną półkulą.
Według naukowców ISON może się okazać jaśniejsza od jakiejkolwiek z komet, które można było oglądać w ubiegłym wieku. Będzie widoczna nawet w świetle dziennym.
Spłonie w pobliżu Słońca?
Ogon jak reflektor
Według astronoma dr. Davida Whitehousa, pod koniec listopada będzie można ją obserwować gołym okiem. – Jej ogon może się rozciągać nad horyzontem jak snop reflektora. Potem zakręci szybko wokół Słońca, przechodząc około 1,8 mln km od jego powierzchni – znacznie bliżej niż jakakolwiek planeta – i pojawi się na wieczornym niebie, zwrócona w kierunku Gwiazdy Polarnej – opisuje naukowiec.
– Gdy będzie blisko Słońca, może stać się niezwykle jasna, ale na tym etapie będzie trudno i niebezpiecznie oglądać ją bez specjalnego oprzyrządowania, ponieważ znajdzie się tylko jeden stopień od słonecznej tarczy – dodaje.
Podróż z krańców Układu Słonecznego
Kometa ISON została odkryta przez dwóch astronomów – Witalija Newskiego z Białorusi i Aytoma Nowiczonoka z Rosji. Znajduje się na parabolicznej orbicie, co oznacza, że prawdopodobnie pochodzi z obrzeża Układu Słonecznego, być może z Obłoku Oorta, czyli hipotetycznej sferycznej strefy pyłu, drobnych okruchów i planetoid, znajdującego się 50 tys. razy dalej od Słońca niż Ziemia.
Jeśli kometa przetrwa listopadowe spotkanie z naszą gwiazdą, to do jej powrotu do wnętrza Układu Słonecznego mogą upłynąć tysiące, a potencjalnie nawet miliony lat.