Przez Stany Zjednoczone przetoczyły się gwałtowne burze. Silne porywy wiatru i intensywne opady były przyczyną śmierci co najmniej 11 osób. Przez pogodę samolot Polskich Linii Lotniczych LOT miał problemy z dotarciem do celu.
Zabici po załamaniu pogody
Według szeryfa Bossier w stanie Luizjana dwie osoby zginęły w wyniku zniszczenia przyczepy, w której akurat były. Trzecia osoba zginęła po zawaleniu się drzewa na dom. Kolejna zjechała samochodem z drogi i wpadła do potoku w miejscowości Dallas. Wśród ofiar znajdują się również policjant i strażak z Teksasu, potrąceni przez samochód poruszający się po oblodzonej autostradzie.
W przypadku pozostałych ofiar wiadomo jedynie, że pochodziły ze stanu Alabama.
Według Centrum Przewidywania Burz przy Narodowej Służbie Pogodowej w ciągu ostatnich dwóch dni odnotowano 550 raportów o silnym wietrze oraz co najmniej 12 tornad. Ta liczba może wzrosnąć – służby przez kilka następnych dni będą przeprowadzać ocenę sytuacji po zniszczeniach. Agencja Reutera podała, że zniszczone zostały domy i budynki w stanach Arkansas i Missouri.
Problemy polskiego samolotu
Dodał, że to standardowa sytuacja, kiedy warunki pogodowe na lotnisku docelowym nie są wystarczające do lądowania.
Wietrznie, mroźno, ślisko
Silne porywy wiatru pojawiły się w Stanach Zjednoczonych już w piątek 10 stycznia późnym wieczorem. Jak podała NWS, w nocy na obszarze rozciągającym się od Teksasu po Maine miejscami padał grad o średnicy 5-13 centymetrów.
W niedzielę w częściach stanów Illinois, Michigan i Nowy Jork miały pojawić się kolejne dostawy śniegu do 15-30 centymetrów. – Prawdziwe zagrożenie to porywy wiatru i akumulacja lodu – powiedział prognostyk NWS Bob Oravec.
Przewiduje się, że na niektórych odcinkach dróg i autostrad może pojawić się ponad centymetrowa warstwa lodu. – Lód sprawi, że jazda będzie niepewna, a dodatkowe utrudnienie mogą stanowić łamiące się pod naporem wiatru drzewa – dodał.
Seria kilku krótkich oddziaływań magnetycznych wystąpi od 10-11 stycznia, kolejna 13-14 stycznia