Opady są związane z niżem, który znajduje się nad Oceanem Atlantyckim, na wschód od Nowego Jorku. Amerykańscy meteorolodzy nazwali go bombą niżową (ang. Bombogenesis), ponieważ cyklon w mgnieniu oka zyskał na sile. Żeby zyskać miano bomby niżowej, ciśnienie w centrum układu niżowego musi spaść o co najmniej 24 hektopaskale w ciągu 24 godzin.
Zderzenie dwóch mas powietrza
Meteorolodzy wyjaśniają, że niż stał się niezwykle dynamiczny, ponieważ pojawiła się bardzo duża różnica temperatury między zimnym powietrzem z północy, a cieplejszym, które jest nad oceanem. To cieplejsze powietrze jest też bardzo wilgotne, a to będzie przyczyną śnieżyc.
Na radarze opadów widać strefę opadów śniegu i deszczu na północnym-wschodzie USA:
Ostatnie śnieżyce w USA były właśnie efektem bomby niżowej. Wtedy ciśnienie w centrum cyklonu spadło o 25 hPa w ciągu 18 godzin. Miejscami podczas jednej śnieżycy spadło 30 cm śniegu. Podczas ataku bomby niżowej wzmaga się wiatr. Jego podmuchy na wybrzeżu dochodziły do 100 km/h.