Szalejący w Kalifornii pożar Mendocino Complex stał się największym co do wielkości w historii stanu. Prezydent Dolnad Trump ogłosił stan klęski żywiołowej. Inne ognisko – Carr Fire – pochłonęło siódmą ofiarę śmiertelną. Pogoda nie sprzyja akcji gaśniczej.
Dwa ogniska pożarów na północy Kalifornii, podsycane przez wysoką temperaturę powietrza, silny wiatr i wysuszoną roślinność, przybrały rozmiary nienotowane w historii stanu – poinformowały władze.
Ogniska, odległe od siebie o kilka kilometrów, połączyły się i otrzymały wspólną nazwę od pobliskiego parku narodowego Mendocino Complex. Strawiły już rekordowy obszar prawie 115 tysięcy hektarów.
Kolejne dni walki z ogniem
Strażacy szacują, że opanowanie pożaru może zająć im jeszcze ponad tydzień.
– Niestety, jest cholernie gorąco i sucho i tak pewnie pozostanie – mówił w poniedziałek meteorolog z amerykańskiej Narodowej Służby Pogodowej (NWS) Brian Hurley. Dla niektórych rejonów środkowej i północnej Kalifornii prognozuje się w tych dniach temperaturę w okolicach 43 stopni Celsjusza i silne porywy wiatru, podsycające ognień.
Mendochino Complex Fire zniszczył do poniedziałku 75 domów i zmusił do ewakuacji tysiące ludzi. Mimo wysiłków strażaków pożar zdołano do tej pory opanować tylko w 30 procentach.
Stan klęski żywiołowej
Mendochino Complex Fire to jeden z siedemnastu dużych pożarów, które szaleją w Kalifornii. Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ogłosił w związku z nimi w niedzielę stan klęski żywiołowej. Zarządził udostępnienie środków federalnych w ramach pomocy w naprawianiu zniszczeń.
„Pożary w Kalifornii się rozprzestrzeniają i stają się coraz groźniejsze przez nieodpowiednie przepisy dotyczące środowiska, które nie pozwalają na prawidłowe wykorzystanie ogromnej ilości łatwo dostępnej wody” – ocenił Trump na Twitterze.
Rzecznik kalifornijskiego Departamentu Leśnictwa i Ochrony Przeciwpożarowej Scott McLean odmówił agencji Reutera skomentowania słów Trumpa. Zapewnił tylko, że strażakom nie brakuje wody, by walczyć z płomieniami.
Siedem ofiar Carr Fire
Siedem ofiar śmiertelnych spowodował inny kalifornijski pożar, utrzymujący się od prawie dwóch tygodni Carr Fire. W niedzielę firma energetyczna PG&E doniosła, że dzień wcześniej zginął jej 21-letni monter. Jego samochód uległ wypadkowi podczas pracy w trudnym terenie hrabstwa Shasta. Wśród pozostałych zabitych są babcia i jej dwoje wnucząt.
Carr Fire szaleje na północ od Sacramento, w regionie Shasta-Trinity. Objął już 65 tysięcy hektarów ziemi. Uznaje się go za dwunasty co do wielkości pożar w stanie. Do poniedziałku strażacy opanowali go w 45 procentach i umożliwili powrót do domów niektórym ewakuowanym.
Źródło: reuters, pap, tvn24