W piątek nad ranem w północno-wschodnie wybrzeże Australii uderzył cyklon Dylan. Wiatr rozpędzał się w porywach do 130 km/h, a fale sięgały 6,5 metra. Pojawienie się Dylana wywołało lawinę krytyki skierowanej w rządowych synoptyków, którzy wystosowali stosowne ostrzeżenie… półtorej godziny po uderzeniu cyklonu w ląd.
Cyklon Dylan, który uderzył w północno-wschodnie wybrzeże Australii (stan Queensland), utworzył się kilka dni temu na Morzu Koralowym.
Poruszał się z prędkością około 26 km/h w kierunku południowo-zachodnim – informowali synoptycy australijskiego Biura Meteorologicznego.
Synoptycy zaklasyfikowali go do pierwszej kategorii w skali Saffira-Simpsona i przestrzegali, że może zwiększać wysokość fal podczas przypływów na wybrzeżu stanu.
Przyspieszył i znienacka uderzył
Cyklon w nocy z czwartku na piątek niespodziewanie nabrał na sile i przyspieszył. Na ląd „wszedł” od strony zatoki Hideaway, znajdującej się nieopodal Bowen o godzinie 3.30 czasu lokalnego.
Wiatr w chwili osiągnięcia przez Dylana kontynentu miał prędkość 130 km/h. Przemieszczał się w kierunku zachodnim po północnej części Queensland. Znajdujące się na jego trasie stacje pomiarowe rejestrowały opad deszczu rzędu 80-90 mm. To mniej niż zakładano – przyznawali meteorolodzy.
Około godziny 7.00 lokalne media podawały, że porywy wiatru o prędkości około 120 km/h są odczuwalne w nadmorskim mieście Ayr i oraz w mieście Sarina, położonym w głąb lądu.
Fale zmyły bar
Choć cyklon uderzył podczas przypływu, nie wywołał powodzi. Spiętrzone masy wody wyrządziły jednak znaczące szkody. Przez podmuchy wiatru fale w zatoce Great Keppel Island osiągały wysokość 6,5 metra. Zdołały zmyć należący do Seana Appletona bar.
– Boję się, że w sobotę fale będą także sięgały 6 metrów, jak nie więcej – przyznał mężczyzna.
Spóźnione ostrzeżenie
Na rządową agencję spadła fala krytyki ze strony obywateli z powodu braku odpowiednich ostrzeżeń. Cyklon uderzył w zatokę Hideaway o 3.30 nad ranem czasu lokalnego, a na stronie Biura Meteorologicznego informacje o tym fakcie pojawiły się dopiero o godzinie 5.00.
– Nie mamy środków, by na własną rękę obserwować cyklony i wydawać na bieżąco komunikaty o każdej zmianie – bronił agencji Brett Harrison, jednen z jej synoptyków. – Opóźnienie było wywołane przymusowym 3-godzinnym oczekiwaniem na wyniki obliczeń – podkreślił w rozmowie z mediami. – Agencja informowała o tworzeniu się cyklonu na terenie Morza Karaibskiego, kierunku w jakim się przemieszczał i możliwym zagrożeniu powodziowym podczas przypływów – podkreślał Harrison. – Dodatkowo na stronie Biura Meteorologicznego każdy ma dostęp do zdjęć satelitarnych kontynentu. Obraz rejestrujący aktualne zjawiska atmosferyczne nad krajem jest aktualizowany co godzinę – dodawał.