Premier autonomicznego rządu Katalonii Carles Puigdemont oskarżył rząd Hiszpanii o agresję. Deklaracja ma związek z przeprowadzanymi tego dnia kontrolami w budynkach katalońskich ministerstw i aresztowaniem urzędników. Przed budynkami rządu Katalonii, w których od rana trwa rewizja, protestują tysiące mieszkańców Barcelony. Tłum domaga się zaniechania kontroli i uwolnienia zatrzymanych przed południem 14 wysokiej rangi urzędników, wśród których są m.in. katalońscy sekretarze stanu ds. finansów oraz gospodarki. Wśród manifestantów wznoszone są okrzyki: “Niepodległość!”, “Uwolnić aresztowanych!”, “Bez pistoletów jesteście nikim!”
Po południu premier Katalonii Puigdemont w ostrych słowach skrytykował rząd w Madrycie za próbę zablokowania referendum niepodległościowego zaplanowanego na 1 października. Określił działania hiszpańskiego rządu premiera Mariano Rajoya jako “autorytarne”.
Dziś nasz rząd padł ofiarą skoordynowanej agresji ze strony sił policyjnych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, której celem jest uniemożliwienie Katalończykom wyrażenia w wolny i pokojowy sposób swojej woli podczas referendum, a także zawieszenie działalności naszego gabinetu – powiedział Puigdemont.
Premier Katalonii wymienił formy, którymi w ostatnich dniach Madryt próbował zablokować plebiscyt, m.in. rewizje, zatrzymywanie urzędników, zastraszanie mediów, blokowanie kont bankowych katalońskiego rządu, zamykanie stron internetowych i łamanie prawa do tajemnicy korespondencji.
Puigdemont oświadczył, że pomimo trudności i “faktycznego unieważnienia” przez rząd w Madrycie referendum niepodległościowego, plebiscyt odbędzie się. 1 października wyjdziemy z naszych domów z kartą wyborczą i jej użyjemy – zapowiedział.
W środę hiszpańskie media ujawniły, że kataloński rząd w efekcie policyjnych rewizji stracił niemal wszystkie materiały wyborcze. Powołująca się na policyjne źródła telewizja TVE24 poinformowała, że funkcjonariusze zarekwirowali 9 mln kart do głosowania.
Rząd Puigdemonta nie ma już warunków logistycznych do organizacji referendum niepodległościowego – oceniła hiszpańska telewizja, przypominając, że zatrzymani w środę urzędnicy to główni decydenci w sprawie referendum.
W środę przed południem premier Rajoy, zarówno podczas swojego przemówienia w hiszpańskim parlamencie, jak i w rozmowie z dziennikarzami, zapewniał, że akcja policji i Gwardii Cywilnej w Katalonii służy przestrzeganiu prawa na terytorium Hiszpanii.
Jesteśmy państwem prawa i nie pozwolimy na jego łamanie. Nie dopuścimy, aby zwyciężyła barbarzyńska demokracja – podkreślił premier Hiszpanii.
Władze w Madrycie są niechętne organizacji referendum niepodległościowego w Katalonii, wskazując, że według orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego Hiszpanii plebiscyt ten jest nielegalny. Według mediów rząd Rajoya posiada plan zablokowania głosowania poprzez działania prawne oraz przejmowanie materiałów wyborczych i odcinanie prądu do lokali wyborczych.
Wcześniej hiszpańska Straż Obywatelska weszła do kilku budynków katalońskiej administracji w Barcelonie. Funkcjonariusze Guardia Civil poszukiwali dokumentów powiązanych z referendum niepodległościowym, które zostało zablokowane przez rząd Hiszpanii.
Członkowie gwardii weszli m.in. do budynków resortu finansów i spraw zagranicznych, a także do siedziby administracji prezydenta Katalonii. Zatrzymano również 12 urzędników katalońskich, w tym wiceszefa regionu Josepa Marię Jove.
Prezes Katalońskiego Zgromadzenia Narodowego Jordi Sanchez ostrzega przed ewentualną eskalacją przemocy i apeluje do pokojowych demonstracji. Nadszedł czas, musimy pokojowo się przeciwstawić. Wyjdźmy i brońmy naszych instytucji – napisał na Twitterze. Z kolei szef katalońskiego oddziału lewicowej partii Podemox Xavier Domenech wezwał do zmobilizowania sił do ochrony praw i suwerenności Katalonii. Według niego zatrzymania „przekroczyły wszelkie granice”.
Działania Hiszpanów wiążą się z planami katalońskich polityków, którzy chcą 1 października przeprowadzić referendum w sprawie niepodległości Katalonii. Rząd w Madrycie uznał plebiscyt za nielegalny. Administracja konserwatywnego Mariano Rajoya wydał polecenie ambasadorom Hiszpanii, by częściej udzielali wywiadów zagranicznych mediom i tłumaczyli stanowisko Madrytu ws. referendum.
Wcześniej gwardia przeprowadziła rewizję w budynkach firm kurierskich i agencji reklamowych. Według policji przejęto tysiące dokumentów związanych z referendum, a także plakaty i inne druki wyborcze przygotowane w związku z plebiscytem.
We wtorek przesłuchano trzech burmistrzów niewielkich katalońskich miast w związku z plebiscytem. Prokuratorzy prowadzą także dochodzenie ws. ponad 700 innych szefów niewielkich społeczności. Według śledczych mogą być oni powiązani z nielegalnym referendum.
Hiszpański rząd wcześniej przejął kontrolę nad finansami Katalonii, by zapobiec wykorzystywaniu publicznych pieniędzy do organizacji referendum.
W Katalonii żyje ok. 7,5 miliona ludzi. Sondaże przewidują, że ponad 70 proc. Katalończyków chce wypowiedzieć się w referendum na temat niepodległości. Według czerwcowej ankiety 41 proc. mieszkańców popiera dążenia regionu niepodległości, a 49 proc. jest przeciwnych.